Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej jest świętem obchodzonym co roku 13 kwietnia. Tego dnia nazistowskie Niemcy opublikowały informację o odkryciu masowych grobów oficerów Wojska Polskiego.

                  Ponad czterdzieści lat Polska musiała czekać, by sprawcy zbrodni katyńskiej wreszcie wzięli odpowiedzialność za rozstrzelanie kilkunastu tysięcy polskich jeńców. Ponad czterdzieści lat batalii politycznej, prawnej, propagandowej, by świat  a przede wszystkim bliscy ofiar – wreszcie usłyszeli, kto ponosi całkowitą winę za bestialskie zamordowanie więźniów pojmanych po agresji ZSRR na Polskę. Zbrodnia katyńska jest dla Polaków czymś szczególnym symbolem bezlitosnej okupacji ze strony Sowietów i cierpienia narodu ciemiężonego przez dwóch najeźdźców.

Kulisy zbrodni katyńskiej

17 września 1939 roku, zgodnie z paktem Ribbentrop-Mołotow, Armia Czerwona zaatakowała wschodnie rubieże Rzeczpospolitej, wspierając natarcie armii niemieckiej atakującej od zachodu. Wojsko Polskie załamało się, nie będąc w stanie obronić kraju przed zmasowanym uderzeniem dwóch przeciwników. Kampania wrześniowa skończyła się porażką. Do niewoli powędrowały dziesiątki tysięcy żołnierzy, w tym również i tych pojmanych i aresztowanych przez czerwonoarmistów. W specjalnie wydzielonych obozach w Kozielsku k. Briańska, Starobielsku nad rz. Ajdar i Ostaszkowie skupiono blisko 15 tys. polskich żołnierzy, z których większość stanowili oficerowie i podoficerowie Wojska Polskiego w liczbie 8700. W obozie w Kozielsku kierowanym przez mjr NKWD Koralowa znalazło się 5 tys. osób, z czego 4,5 tys. oficerów. W Starobielsku (dowódca kpt. NKWD Bierieżkow) 3,8 tys. i praktycznie wszyscy mieli stopień oficerski. Z kolei w Ostaszkowie kierowanym przez mjr NKWD Borysowca znalazło się 6,3 tys. żołnierzy, przede wszystkim członków Korpusu Ochrony Pogranicza, w tym 400 oficerów. Sowieci stopniowo badali nastroje Polaków, starając się dowiedzieć, czy możliwa jest ich rusyfikacja i komunizacja. Wśród żołnierzy przeprowadzono specjalną ankietę, która zawierała pytanie dotyczące tego, gdzie po wojnie będą chcieli się udać więźniowie. Zdecydowana większość opowiedziała się za powrotem do okupowanego ówcześnie kraju i tylko nieliczni stwierdzili, iż swoją przyszłość wiążą z pozostaniem na terenie Związku Sowieckiego. Ci, którzy zadeklarowali chęć pozostania, uznani zostali przez NKWD za podatnych na dalszą indoktrynację  na tym etapie przeniesiono ich do innych obozów. Ich droga prowadziła przez Pawliszczew Bor koło Kaługi oraz Griazowiec koło Wołogdy. Łącznie 448 osób. Część z niech trafiła później do armii Andersa, a następnie wyjechała z ZSRR podczas prowadzonej ewakuacji. Ostatecznie niewielu zdecydowało się na pozostanie w Związku Sowieckim i wstąpienie w przyszłości do kolejnych polskich sił na terenie ZSRR, tyle że już organizowanych przez sympatyzujący z komunistami Związek Patriotów Polskich.

Pozostali w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie jeńcy początkowo mieli możliwość korespondowania z rodzinami przebywającymi na wolności. Listy z obozów docierały do okupowanej Polski regularnie. Latem 1940 roku wiadomości przestały przychodzić. Już wtedy rodziny zadawały pytania o losy nadawców setek listów przychodzących ze Związku Sowieckiego. Niepokój nasilał się wraz z upływającym czasem, gdyż zerwanie kontaktu mogło oznaczać najgorsze.

5 marca 1940 roku na najwyższych szczeblach władzy ZSRR zapadła decyzja o zlikwidowaniu polskich jeńców wojennych. Biuro Polityczne KC WKP(b) uzasadniało to słowami: "[Rozstrzelanie] bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów [...] członków różnych kontrrewolucyjnych organizacji szpiegowskich i dywersyjnych". Taka kwalifikacja nie miała ani oparcia w faktach, ani podstawie prawnej. Sowieci uznali Polaków za kontrrewolucjonistów i sabotażystów  w totalitarnym systemie ZSRR było to coś naturalnego. Precedens stanowiła idea likwidacji tak licznej grupy więźniów pojmanych w takcie agresji na kraj sąsiedni. Autorem pomysłu zlikwidowania Polaków bez sądu był ówczesny Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych ZSRR, Ławrientij Beria. Pod dokumentem podpisali się czołowi działacze Związku Radzieckiego, Stalin, Woroszyłow, Mołotow i Mikojan. Po kilkunastu dniach wydany został oficjalny rozkaz sygnowany podpisem Berii, który zapoczątkował krwawą likwidację kolejnych obozów. Wg dostępnych danych rozpoczęto ją 3 kwietnia 1940 roku w Kozielsku. Więźniów formowano w transporty, które odchodziły z obozów co 2-3 dni. 5 kwietnia Sowieci przystąpili do likwidacji obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Wszystko odbywało się systematycznie i niezwykle sprawnie. Opisy rozstrzeliwań znamy z zachowanych notatek ofiar oraz relacji tych, którym cudem udało się przeżyć. Oficer NKWD zbierał pewną grupę Polaków, nakazując zabranie rzeczy osobistych do przygotowanego transportu. Jeńców pakowano do samochodów więziennych i ciężarówek pod silną eskortą enkawudzistów. Następnie żołnierzy ładowano do pociągu, który odchodził w nieznanym kierunku. Transport odbywał się w katastrofalnych warunkach. Jeńców stłoczono w ciasnych przedziałach, kilkukrotnie przekraczając normę ilości pasażerów. Pociąg zatrzymywał się w Gniazdowie, skąd Polaków zabierał specjalny autobus więzienny. Stamtąd autobus kierował się szosą na Katyń, gdzie rozciągała się polana, na której Sowieci wykopali masowe groby. Doskonale przygotowana egzekucja, która już wtedy była obliczona na przeniesienie winy na Niemców. Następnie ciała spychano do rowu i układano w stosy. I tak przybywały kolejne transporty. Z Moskwy przesyłano do obozów starannie dobrane listy nazwisk. Ci, którzy się na nich znaleźli wkrótce mieli spocząć w masowej mogile. W tym samym miejscu, zwanym przez miejscową ludność Laskiem Katyńskim, spoczywały ofiary bolszewickiej rewolucji i prześladowań z lat dwudziestych. Polaków ułożono w ośmiu potężnych dołach, które po zakończeniu likwidacji zostały zasypane i starannie ukryte. Sowieci nie musieli się wówczas obawiać, iż zbrodnia ujrzy światło dzienne dokonano jej na długo przed agresją Niemiec na terenie NKWD. 13 maja 1940 roku zakończono makabryczną operację.

Ogółem w Katyniu spoczęło 4400 oficerów polskich. Poszukiwania pozostałych jeńców, więzionych przede wszystkim w Starobielsku i Ostaszkowie zakończyły się dopiero w 1991 roku, kiedy to odkryto kolejne masowe mogiły w Charkowie i Miednoje. W sumie znalazło się tam 22 tys. ludzi. Bezpośrednio zaangażowani w rozstrzeliwanie Polaków funkcjonariusze prawdopodobnie jeszcze w maju 1940 roku zostali zamordowani przez swoich kolegów z NKWD. Sowieci starali się zatrzeć wszelkie ślady po Polakach i masowej zbrodni.

13 kwietnia 1943 r. niemiecka radiostacja podała wiadomość, iż na terenie Lasku Katyńskiego zostały odnalezione masowe groby polskich oficerów rozstrzelanych przez Sowietów podczas okupowania tych rejonów przez Armię Czerwoną. Polski Rząd na Emigracji początkowo z dystansem odniósł się do sensacyjnych doniesień geobbelsowskiej propagandy, traktując to początkowo jako kolejną próbę rozbicia koalicji alianckiej. Mimo to w Londynie rozpoczęły się burzliwe dyskusje, gdyż przy okazji przypadkowego odkrycia niemieckich żołnierzy i nagłośnienia sprawy przez nieprzyjaciela, rozwiązana została zagadka zniknięcia kilku tysięcy polskich oficerów. Wszyscy zdawali sobie sprawę, iż w tej sytuacji winą za wymordowanie Polaków obarczyć należy albo Sowietów. Berlin zapewniał, iż operacja mordowania Polaków musiała odbyć się wiosną 1940 roku, a więc wtedy, gdy na tych terenach byli czerwonoarmiści. 15 kwietnia na oskarżenia odpowiedziało Radzieckie Biuro Informacyjne, które w ostrych słowach skomentowało doniesienia.

Po odnalezieniu przez Niemców mogił rozpoczęto ekshumację zwłok. Zidentyfikowano 2914 ciał, w tym zwłoki gen. Bohatyrewicza, Mińkiewicza, Smorawińśkiego, adm. Czernieckiego, 100 pułkowników, 300 majorów i oficerów niższych stopni. Kwiat polskiej wojskowości i inteligencji. W okresie pokoju większość z rozstrzelanych pełniła ważne funkcje jako wojskowi lub cywile. Wśród pomordowanych była jedna kobieta - ppor. Janina Lewandowska zwana "Janką". Najpewniej jej śmierć nastąpiła 21 lub 22 kwietnia 1940 roku, w dniu jej 32 urodzin.

 

Międzynarodowe dochodzenia

Szczególnym wyrazem lekceważenia polskiego stanowiska był proces przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze, podczas którego Polacy dążyli do rozwiązania sprawy katyńskiej. Alianci nie tylko nie dopuścili do szczegółowej analizy zajścia, ale pozwolili, by o zajście w Katyniu, strona sowiecka oskarżyła Niemców. Dopiero w dobie postępującej Zimnej Wojny Stany Zjednoczone zrehabilitowały się, powołując w 1951 roku Komisję Izby Reprezentantów USA ds. Katynia, która orzekła, iż sprawa winna zostać przedstawiona na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych. Niestety, ten postulat nie został zrealizowany.

 

 

Powojenna propaganda i "sprawa katyńska"

Zbrodnia katyńska przez blisko pięćdziesiąt lat, mimo istnienia przekonujących dowodów, nie została oficjalnie przypisana Sowietom. Zwróćmy uwagę na kontekst historyczny. Po zakończeniu II wojny światowej władzę w Polsce przejęli podlegli Moskwie komuniści. Marionetkowe władze stwarzały pozory niezależności, w rzeczywistości o najważniejszych kwestiach decydowali ich mocodawcy. Oficjalne wytyczne jednoznacznie zakazywały mówienia o Katyniu jako zbrodni stalinowskich służb. W oficjalnych przekazach podtrzymywano tezy stalinowskiej propagandy za zbrodnią stali Niemcy. Nawet mimo krytyki rządów Józefa Stalina, przeprowadzonej po jego śmierci, i częściowej rewizji podejścia władz ZSRR do ludobójczej polityki dyktatora, Katyń pozostawał tematem tabu. Przez czterdzieści siedem lat od podania przez niemieckie radio informacji o znalezieniu masowych grobów Polska musiała czekać na oficjalne przyznanie się Sowietów do popełnienia zbrodni katyńskiej. Władze PRL nie przekazywały do wiadomości publicznej informacji dotyczących Katynia, blokowały publikację wyników powojennych śledztw. W efekcie mówić mówiło się i mówić można o tzw. "sprawie katyńskiej", na którą składał się ogół przekłamywania, propagandy i państwowych prób przemilczenia zbrodni.

Dopiero upadek komunizmu i schyłek ZSRR przyniosły przełom w relacjach polsko-radzieckich. 13 kwietnia 1990 roku prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow zdecydował się na przemówienie, w którym przyznał, iż za zbrodnię popełnioną na początku lat czterdziestych XX wieku w Katyniu odpowiadają NKWD oraz Stalin, który osobiście wydał rozkaz likwidacji polskich wojskowych przebywających w radzieckich obozach dla oficerów. Specjalne oświadczenie opublikowała nazajutrz agencja prasowa TASS, szokując świat wyznaniem skrzętnie skrywanej prawdy. Trzy lata wcześniej utworzona została specjalna polsko-radziecka komisja, której głównym zadaniem było zbadanie historycznych wzajemnych relacji obu narodów. Naukowcy mieli także odkryć kulisy zbrodni katyńskiej. Po ujawnieniu prawdy strona polska otrzymała część dokumentacji dotyczącej sprawy Katynia. 14 października 1990 r. Sowieci przekazali prezydentowi Polski Lechowi Wałęsie (z polecenia nowego prezydenta ZSRR Borysa Jelcyna) kopię dokumentów zamkniętych w tak zwanej teczce specjalnej numer 1, która zawierała informacje dotyczące wymordowania polskich oficerów w 1940 roku. Większą część dokumentacji Sowieci zdążyli wcześniej zniszczyć. Teczka specjalna nr 1 pozostała jednak w archiwach jako namacalny dowód ich zbrodni.

                                 Na podstawie artykułu w serwisie II wojna światowa,       opracowała Agnieszka Walczak - Gryska

Obejrzyjcie prezentację uczniów: 

https://l.facebook.com/l.php?u=https%3A%2F%2Fdocs.google.com%2Fpresentation%2Fd%2F1u90ehXJfWPAyUXpEEv26NoupolZJTwy3PYC4DEACh44%2Fedit%3Fusp%3Dsharing%26fbclid%3DIwAR0yoV18DuQlTVlA8y73cuEX6dna9TUFd3v7isygbQ3Bk4XT8xFaftrLccs&h=AT38CYp5rV6IgsCvdOOZI9zTE1typ87HtaPLyRSe_WE2awWC29U7bDIcH4TtSO9VCLqpMIPYoWVtI04kbrRO7uRKw_vcTZKaE--P4qVo5WhBFChEkixuOb1EPa5Df0UE592o